sobota, 1 lutego 2020

Farma - Joanne Ramos

Skoro uczynek jest z gruntu dobry,
to czy traci na wartości tylko dlatego, że ktoś inny też na nim skorzystał?

Gdy pierwszy raz przeczytałam opis książki "Farma" Joanne Ramos od razu chciałam ją przeczytać. Zinstytucjonalizowana surogacja wydała mi się bardzo ciekawym tematem i mimo wszystko jednak dość świeżym, bo nie spotkałam się chyba jeszcze z takim zagadnieniem. Kwestie związane z ciążą, czy w ogóle kobiecą płodnością, są ostatnio w naszym kraju i na świecie gorącymi tematami. Najchętniej i najgłośniej omawianymi przez osoby, które zasadniczo mają na ten temat najmniej do powiedzenia. Dlatego podejrzewałam, że Ramos chciała zagrać ta tych kontrowersyjnych tematach i pokazać jakąś perspektywę, byłam ogromnie ciekawa jaką.

Czy autorka chciała pokazać co daje kobietom wyzwolenie się od obciążenia jakim jest ciąża bez jednoczesnego rezygnowania z macierzyństwa? Czy może chciała pokazać, że takie posunięcie jest samolubne? Czy chciała pokazać uprzedmiotowienie kobiet bedących surogatkami, sprowadzenie ich do roli inkubatorów? Wolność jednych kobiet okupioną zniewoleniem innych? A może niesamowite doświadczenie obdarowywania innych ludzi najcenniejszym darem? Bycia ich drogą do szczęścia przy okazji samemu opływając w luksusach?

Byłam bardzo ciekawa, jakie spojrzenie wybrała Joanne Ramos. I nie mniej byłam zaskoczona po zakończeniu tej lektury.
Są autorzy, których światopogląd wylewa się ze stron powieści, perrorują lub oświecają. Przedstawiają postacie, których role są jasne i wyraźne. Wskazują co jest dobre a co złe.
Joanne Ramos taka nie jest.
Joanne Ramos przedstawia nam bohaterki i bohaterów "Farmy" i opowiada ich historię. I tyle. To nie jest przypowieść. Żaden z bohaterów nie jest zły ani dobry, a żaden wybór właściwy lub błędny. Zupełnie tak jak w życiu.
Zresztą przede wszystkim w "Farmie" surogacja wcale nie jest najważniejszą kwestią...

Główną bohaterką jest Jane, młoda filipinka z niższych warstw, która nie boi się ciężkiej pracy i walczy o lepsze życie, ale dość blisko poznajemy też Regan, dziewczynę z dobrego domu, nieustannie próbującą podołać wymaganiom swojego ojca. Ważną postacią powieści jest również Mae, szefowa całego ośrodka. Te trzy młode kobiety są esencją tej opowieści. A przede wszystkim różnice pomiędzy nimi.
Jak już wspominałam surogacja wcale nie jest głównym tematem tej powieści, mam wręcz wrażenie, że ważniejszymi sprawami są nierówności społeczne. Autorka z różnych stron podchodzi do tematu różnic klasowych i rasowych.
Mae, kobieta sukcesu, sama mająca pochodzenie nieamerykańskie zdaje się nie przywiązywać wagi do swojego pochodzenia. W college,u nie czuła potrzeby by bratać się z innymi młodymi ludźmi pochodzenia azjatyckiego, irytują ją lekko fakt, że czyjeś zasługi wywyższa się tylko dlatego, że nie jest biały, lub pochodzi z gorszej dzielnicy. Jednocześnie Mae w swoim ośrodku Złociste Dęby kategoryzuje surogatki. Żywicielki (bo tak w Złocistych Dębach nazywa się surogatki) premium, czyli takie za które klienci są gotowi zapłacić dużo więcej, to dziewczyny o jasnej karnacji, najlepiej rasy kaukaskiej, ładne i wykształcone. Mae uważa te wymagania za śmieszne fanaberie, bo przecież czym niby różni się macica po studiach od tej bez szkoły? Ale jednocześnie wychodzi naprzeciw wszelkim oczekiwaniom swoich klientów.
Czasem możemy widzieć w Mae żądną krwi karierowiczkę, idącą po trupach do celu, nieczułą hipokrytkę. Ale czy jest taka naprawdę? Albo raczej, czy jest TYLKO taka? Czy jest szczęśliwa?
Jane wydaje się typową główną bohaterką. Jest nieśmiała i niepewna. Sierotka Marysia w środku kaptalistycznej dżungli. Jakby miała wzbudzić w nas sympatię i współczucie, tak jak pewien chłopiec mieszkający u wujostwa w skrytce pod schodami. Bywa też szalenie irytująca, głównie przez swoją naiwność i brak asertywności. Ciągle pakuje się w kłopoty tylko dlatego, że nie umie wyrazić swojej opini. Jane ma za sobą trudne dzieciństwo, trudne małżeństwo, całe jej życie jest po prostu trudne, ale stara się osiągnąć co może, by jej maleńka córka, Amalia, miała łatwiej. Jednak Jane wcale nie jest taka niewinna. Jej hipokryzja wcale nie jest mniejsza niż choćby u Mae. Jane, choć pewnie by się do tego nie przyznała, gardzi bogatymi ludźmi. Myśli, że uważają się za lepszych od innych, ale czy sama przy tym nie uważa się za lepszą? Jane zostaje surogatką przede wszystkim dla pieniędzy, usiłuje sobie wmówić, że robi to by pomóc kobietą, które same nie mogą zajść w ciąże lub jej donosić. Jednak Jane oburza fakt, że kobieta chcąca mieć dziecko, może chcieć bez czysto biologicznego przymusu zlecić ciąże innej osobie, na przykład by nie zaprzepaścić swojej kariery lub figury. Dla naszej bohaterki taka postawa jest niewytłumaczalna, egoistyczna. Jane wymaga bardzo wiele od siebie samej, ale też od innych. Surowo traktuje swoją krewniaczkę, Ate Evelyn, która nieustannie jej pomaga, choć nie bezinteresownie. Ate to zresztą też bardzo ciekawa postać i chyba najbardziej mi w tej powieści zaimponowała, chociaż też nie jest idealna.
No i jest jeszcze Reagan. Czy na pewno miała w życiu łatwiej? Regan całe życie próbuje sprostać oczekiwaniom ojca, ale przede wszystkim własnym. Jest chyba najnieszczęśliwszą z wszystkich postaci w powieści i to w sporej mierze na własne życzenie. Czy opłaca się żyć cudzym życiem? Spełniać czyjeś marzenia? Czy czasem nie jest tak, że możemy uczynić świat lepszym, jeśli uczynimy lepszym własne życie?

Mam nadzieję, że udało mi się bez zbytniego spoilerowania udowodnić, że "Farma" porusza wiele problemów, a postacie są w niej pełnokrwiste i nieoczywiste. Właściwie to chyba nawet rozczarowało mnie to jak mało Ramos poświęciła w tej powieści czasu na samą kwestię surogacji. Pojawia się oczywiście motyw przedmiotowego traktowania surogatek, zatajania stanu zdrowia, zmuszania do aborcji czy właśnie chociażby kwestię tego, czy to moralne, by bez medycznych wskazań zlecać ciąże innej osobie. Jednak myślę, że jak na książkę, której akcja dzieje się na farmie surogatek to jednak jest tego trochę zbyt mało. Ale może to był celowy zabieg autorki? By oddemonizować ten temat?
Bardzo z kolei ciekawym zagadnieniem, któremu Ramos poświęca sporo czasu jest to, jak wielką wagę potrafimy obecnie przykładać do rozwoju naszego potomstwa. Wszak w XXI w. posiadanie dziecka nie jest już rzeczą naturalną, a wyzwaniem, osiągnięciem, prestiżowym wyścigiem. Regan niejednokrotnie obśmiewa fakt, że klienci farmy traktują swoje płody jakby już były ludźmi sukcesu.

Ogólnie uważam, że "Farma" jest świetną książką, która zmusza do przemyśleń i porusza bardzo kontrowersyjne tematy. To książka, która opowiada o życiowych wyborach, o poświęceniu. O tym, że każda moneta ma rewers i awers.




Tytuł : Farma,
Autor: Joanne Ramos,
Wydawnictwo: Otwarte,
Data wydania: 14 sierpnia 2019,
Ilość stron: 424.










Kat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz