Skoro
uczynek jest z gruntu dobry,
to
czy traci na wartości tylko dlatego, że ktoś inny też na nim
skorzystał?
Gdy
pierwszy raz przeczytałam opis książki "Farma" Joanne
Ramos od razu chciałam ją przeczytać. Zinstytucjonalizowana
surogacja wydała mi się bardzo ciekawym tematem i mimo wszystko
jednak dość świeżym, bo nie spotkałam się chyba jeszcze z takim
zagadnieniem. Kwestie związane z ciążą, czy w ogóle kobiecą
płodnością, są ostatnio w naszym kraju i na świecie gorącymi
tematami. Najchętniej i najgłośniej omawianymi przez osoby, które
zasadniczo mają na ten temat najmniej do powiedzenia. Dlatego
podejrzewałam, że Ramos chciała zagrać ta tych kontrowersyjnych
tematach i pokazać jakąś perspektywę, byłam ogromnie ciekawa
jaką.
Czy
autorka chciała pokazać co daje kobietom wyzwolenie się od
obciążenia jakim jest ciąża bez jednoczesnego rezygnowania z
macierzyństwa? Czy może chciała pokazać, że takie posunięcie
jest samolubne? Czy chciała pokazać uprzedmiotowienie kobiet
bedących surogatkami, sprowadzenie ich do roli inkubatorów? Wolność
jednych kobiet okupioną zniewoleniem innych? A może niesamowite
doświadczenie obdarowywania innych ludzi najcenniejszym darem? Bycia
ich drogą do szczęścia przy okazji samemu opływając w luksusach?
Byłam
bardzo ciekawa, jakie spojrzenie wybrała Joanne Ramos. I nie mniej
byłam zaskoczona po zakończeniu tej lektury.
Są
autorzy, których światopogląd wylewa się ze stron powieści,
perrorują lub oświecają. Przedstawiają postacie, których role są
jasne i wyraźne. Wskazują co jest dobre a co złe.
Joanne
Ramos taka nie jest.
Joanne
Ramos przedstawia nam bohaterki i bohaterów "Farmy" i
opowiada ich historię. I tyle. To nie jest przypowieść. Żaden z
bohaterów nie jest zły ani dobry, a żaden wybór właściwy lub
błędny. Zupełnie tak jak w życiu.
Zresztą
przede wszystkim w "Farmie" surogacja wcale nie jest
najważniejszą kwestią...
Główną
bohaterką jest Jane, młoda filipinka z niższych warstw, która nie
boi się ciężkiej pracy i walczy o lepsze życie, ale dość blisko
poznajemy też Regan, dziewczynę z dobrego domu, nieustannie
próbującą podołać wymaganiom swojego ojca. Ważną postacią
powieści jest również Mae, szefowa całego ośrodka. Te trzy młode
kobiety są esencją tej opowieści. A przede wszystkim różnice
pomiędzy nimi.
Jak
już wspominałam surogacja wcale nie jest głównym tematem tej
powieści, mam wręcz wrażenie, że ważniejszymi sprawami są
nierówności społeczne. Autorka z różnych stron podchodzi do
tematu różnic klasowych i rasowych.
Mae,
kobieta sukcesu, sama mająca pochodzenie nieamerykańskie zdaje się
nie przywiązywać wagi do swojego pochodzenia. W college,u nie czuła
potrzeby by bratać się z innymi młodymi ludźmi pochodzenia
azjatyckiego, irytują ją lekko fakt, że czyjeś zasługi wywyższa
się tylko dlatego, że nie jest biały, lub pochodzi z gorszej
dzielnicy. Jednocześnie Mae w swoim ośrodku Złociste Dęby
kategoryzuje surogatki. Żywicielki (bo tak w Złocistych Dębach
nazywa się surogatki) premium, czyli takie za które klienci są
gotowi zapłacić dużo więcej, to dziewczyny o jasnej karnacji,
najlepiej rasy kaukaskiej, ładne i wykształcone. Mae uważa te
wymagania za śmieszne fanaberie, bo przecież czym niby różni się
macica po studiach od tej bez szkoły? Ale jednocześnie wychodzi
naprzeciw wszelkim oczekiwaniom swoich klientów.
Czasem
możemy widzieć w Mae żądną krwi karierowiczkę, idącą po
trupach do celu, nieczułą hipokrytkę. Ale czy jest taka naprawdę?
Albo raczej, czy jest TYLKO taka? Czy jest szczęśliwa?
Jane
wydaje się typową główną bohaterką. Jest nieśmiała i
niepewna. Sierotka Marysia w środku kaptalistycznej dżungli. Jakby
miała wzbudzić w nas sympatię i współczucie, tak jak pewien
chłopiec mieszkający u wujostwa w skrytce pod schodami. Bywa też
szalenie irytująca, głównie przez swoją naiwność i brak
asertywności. Ciągle pakuje się w kłopoty tylko dlatego, że nie
umie wyrazić swojej opini. Jane ma za sobą trudne dzieciństwo,
trudne małżeństwo, całe jej życie jest po prostu trudne, ale
stara się osiągnąć co może, by jej maleńka córka, Amalia,
miała łatwiej. Jednak Jane wcale nie jest taka niewinna. Jej
hipokryzja wcale nie jest mniejsza niż choćby u Mae. Jane, choć
pewnie by się do tego nie przyznała, gardzi bogatymi ludźmi.
Myśli, że uważają się za lepszych od innych, ale czy sama przy
tym nie uważa się za lepszą? Jane zostaje surogatką przede
wszystkim dla pieniędzy, usiłuje sobie wmówić, że robi to by
pomóc kobietą, które same nie mogą zajść w ciąże lub jej
donosić. Jednak Jane oburza fakt, że kobieta chcąca mieć dziecko,
może chcieć bez czysto biologicznego przymusu zlecić ciąże innej
osobie, na przykład by nie zaprzepaścić swojej kariery lub figury.
Dla naszej bohaterki taka postawa jest niewytłumaczalna,
egoistyczna. Jane wymaga bardzo wiele od siebie samej, ale też od
innych. Surowo traktuje swoją krewniaczkę, Ate Evelyn, która
nieustannie jej pomaga, choć nie bezinteresownie. Ate to zresztą
też bardzo ciekawa postać i chyba najbardziej mi w tej powieści
zaimponowała, chociaż też nie jest idealna.
No
i jest jeszcze Reagan. Czy na pewno miała w życiu łatwiej? Regan
całe życie próbuje sprostać oczekiwaniom ojca, ale przede
wszystkim własnym. Jest chyba najnieszczęśliwszą z wszystkich
postaci w powieści i to w sporej mierze na własne życzenie. Czy
opłaca się żyć cudzym życiem? Spełniać czyjeś marzenia? Czy
czasem nie jest tak, że możemy uczynić świat lepszym, jeśli
uczynimy lepszym własne życie?
Mam
nadzieję, że udało mi się bez zbytniego spoilerowania udowodnić,
że "Farma" porusza wiele problemów, a postacie są w niej
pełnokrwiste i nieoczywiste. Właściwie to chyba nawet rozczarowało
mnie to jak mało Ramos poświęciła w tej powieści czasu na samą
kwestię surogacji. Pojawia się oczywiście motyw przedmiotowego
traktowania surogatek, zatajania stanu zdrowia, zmuszania do aborcji
czy właśnie chociażby kwestię tego, czy to moralne, by bez
medycznych wskazań zlecać ciąże innej osobie. Jednak myślę, że
jak na książkę, której akcja dzieje się na farmie surogatek to
jednak jest tego trochę zbyt mało. Ale może to był celowy zabieg
autorki? By oddemonizować ten temat?
Bardzo
z kolei ciekawym zagadnieniem, któremu Ramos poświęca sporo czasu
jest to, jak wielką wagę potrafimy obecnie przykładać do rozwoju
naszego potomstwa. Wszak w XXI w. posiadanie dziecka nie jest już
rzeczą naturalną, a wyzwaniem, osiągnięciem, prestiżowym
wyścigiem. Regan niejednokrotnie obśmiewa fakt, że klienci farmy
traktują swoje płody jakby już były ludźmi sukcesu.
Ogólnie
uważam, że "Farma" jest świetną książką, która
zmusza do przemyśleń i porusza bardzo kontrowersyjne tematy. To
książka, która opowiada o życiowych wyborach, o poświęceniu. O
tym, że każda moneta ma rewers i awers.
Tytuł
: Farma,
Autor:
Joanne Ramos,
Wydawnictwo:
Otwarte,
Data
wydania: 14 sierpnia 2019,
Ilość
stron: 424.
Kat